Pomimo, że to święto to jakieś nieporozumienie, cudownie spędziliśmy ten czwartkowy dzień. Było bardzo dużo gości, pomimo to, ta wyjątkowa para, Tommie i Vance, posadzila nas przy stole. Głównym daniem był oczywiście wielki czarny kot..
nieee no indyk, ale były także gołąbki, nasze Polskie danie, które nauczyliśmy się robić za granica :) Wszyscy chwalili i cieszyli się z tego urozmaicenia dziwacznie wymawiając nazwę. Było rodzinnie i wesoło. Ku naszemu zdziwieniu był też husky, (husky na Florydzie!) który świętował 13 urodziny. Chyba tyle przeżył dzięki klimie ;) Po uczcie wybraliśmy się na plaże :) Nie odważyliśmy się pływać, gdyż fale Atlantyku były ogromne, a mieliśmy kilka piwek na koncie. Na deser objedliśmy się brałnim ;) Dzień zakończyliśmy przysypiając przy seansie filmowym. Kolejny dzień spędziliśmy w gronie ogromnych żółwi i małych żółwików. Przeszliśmy się do centrum rehabilitacji morskich stworzeń, gdzie chore lub zranione żółwie mogą odzyskać siły. Poniżej zdjęcia z uczty, plaży i centrum.
Album