Rok wydania: 2022
Autor: Patrycja Szafer
Redakcja i korekta: Anna Weronika Grala
Projekt okładki: Paweł Szafer
Zdjęcia: Patrycja i Paweł Szafer
Mapki: Paweł Szafer

1,5 roku pracy, nieprzespane noce, odtwarzanie wspomnień, czytanie pamiętnika, przejrzenie tysięcy zdjęć, radość że ta podróż się udała i trochę smutku, że tyle czasu już minęło. W końcu się udało napisać ponad 200 stron. Dokładając zdjęcia objętość książki zwiększyła się do prawie 300. stron. Proces tworzenia książki był bardzo trudny dla takiego laika jak ja.

Musiałam zostać autorką i wydawcą jednocześnie. Na szczęście drukować nie musiałam ;).

Zachęcam Was do jej zakupu i przeczytania!

Jej cena to 60zł.

W celu zakupu zapraszamy do kontaktu do mnie lub do Pawła (Facebook, telefon, whatsapp, mail velomelon@velomelon.com lub jakkolwiek najwygodniej).

Poniżej mała wklejka z książki:

(...)Przed wyjazdem, aby otrzymać wizowy papierek też się
namęczyliśmy. Najpierw wypełniliśmy formularz w Internecie
z milionem żenujących pytań typu: Czy jesteś terrorystą? i Czy
kiedykolwiek kogoś zabiłeś? Kolejny krok to wizyta w ambasadzie
w Warszawie. Strata czasu i pieniędzy, aczkolwiek rozmowa
z pracownikiem ambasady była przyjemna i, jak się później okazało,
efektywna. Wiza została nam przyznana.
Trafiliśmy na typowego, z wyglądu dobrze zbudowanego
i z nadwagą wysokiego Amerykanina. Gdy opowiedzieliśmy mu
o naszych planach, był zdziwiony i nie dowierzał, że ludzie decydują
się na takie wyprawy. Z kolei ja się zdziwiłam, że on nigdy nie słyszał
o podróżach rowerowych. Ogólnie zrobiliśmy w tej rozmowie dobre
wrażenie. Było to jednak ważne tylko w Polsce. Dopiero urzędnik
w Stanach decyduje ostatecznie o tym, czy zostaniesz wpuszczony na
teren kraju czy nie.
Celnik na lotnisku zapytał bez ogródek, po co tu przyjechaliśmy.
Paweł niewyraźnie odpowiedział:
- We want to bike US.
A ten poważny służbista na to:
- What do you mean? Buy USA? - zapytał zdziwiony, z grymasem
typu WTF i rozdrażniony stwierdzeniem, że jakiś Polaczek chce kupić
jego ukochany kraj.
Zanim nas przekreślił, szybko sprostowałam wypowiedź Pawła
i opowiedziałam o naszych planach starając się zaciągać po
amerykańsku. Pierwotny plan był taki, aby dojechać wschodnim
wybrzeżem do Florydy, stamtąd odbić na zachód do Los Angeles
i ruszyć na południe przez Amerykę Łacińską aż do Ameryki
Południowej. Taka tam przejażdżka - nic wielkiego. To nie podróż
dookoła świata.
Maksymalny czas pobytu w Stanach to sześć miesięcy, a to
umożliwia wiza turystyczna B2. Poprosiliśmy wobec tego o taką
możliwość. Oficer nieufnie i z kwaśną miną podbił nasze paszporty.
Cieszyliśmy się, że najgorsze za nami. Cieszyliśmy się, bo nie
wiedzieliśmy, że najgorsze dopiero przed nami.
Odebraliśmy ciężkie kartony z rowerami i wyszliśmy na główny
hol lotniska.
- Excuse me! Excuse me! - powtarzałam z milion razy,
przeciskając się przez tłumy ludzi oczekujących na swoich gości.
Poruszanie się z wielkimi kartonami po zatłoczonym lotnisku to
była niezła jazda(...)