Podróż do Savannah miała być przyjemną i krótką podróżą. Dzień wcześniej usłyszeliśmy kilka ciekawych historii o mieście. Miasto to zostało podobno zbudowane na pozostałościach po wielu cmentarzach, które tu się znajdowały, przez co w wielu miejscach straszy... Nasz plan obejmował główną ulice Savannah oraz cmentarz Bonaventure. Zaczęliśmy około godziny 11, by po chwili znaleźć się w ostoji dzikiej zwierzyny. Po przejechaniu kilkunastu kilometrów w 'zieleni', a w zasadzie pośród wyschniętych traw rozpoczęła się przeprawa przez Port Wenworth. Typowe 'industrialne' miasto, wszędzie hale do przechowywania zawartości kontenerowców, które przypłynęły głównie z Chin. Ciągnęło się to bardzo długo, było strasznie brzydko, brudno i szaro. W końcu gps pokazał, że zaraz skręcamy w najpiękniejszą ulicę River Street. Zauważyliśmy, że w sumie ulica już się zaczyna, więc dlaczego nie skręcić wcześniej niż mówi mapa, okazało się, że ulica jest... brukowa, z torami po środku, z wąskim, ciężko dostępnym chodnikiem - wszystko czego potrzebuje rowerzysta podróżnik. Nie poddajemy się i jedziemy dalej, pojawia się przyjemny deptak, mija nas wielki statek handlowy wypełniony kontenerami. Deptak jest wypełniony pieszymi, co utrudnia nam poruszanie się, ale jedziemy dalej. Musimy mijać wiele schodów, donic itp. Fajne miejsce na pewno, by coś przegryźć, ale docelowo do zwiedzania znajduje się jeden, może dwa pomniki i to wszystko. My jednak na lunch szukamy najlepszej knajpy ze smażonymi krewetkami, która jest dość daleko od deptaku. Decydujemy się nie podążać wcześniej ustalonym planem - czas na jedzenie. Jedziemy kilka kilometrów, aby coś zjeść. Udało się :). Budynek nie jest okazały, wręcz się sypie, ale jedzenie jest przepyszne, co zresztą możecie zobaczyć na filmiku. Po lunchu jedziemy na cmentarz przez prawie wszystkie dzielnice Savannah. Trasa trwa ponad pół godziny, a na końcu okazuje się, że cmentarz jest zamknięty po huraganie, który tu był 2 tygodnie temu. Krótko mówiąc misja nieudana. Decydujemy się przestać zwiedzać Savannah, bo już nas dość znużyła i nie przypadła do gustu i jedziemy dalej na Floryde. W stronę słońca!