Kiedy pytaliśmy, czego w Chile nie można przegapić, każdy wspominał o V A L P A R A I S O, mieście w kolorach tęczy leżącym nad Pacyfikiem. Ruszyliśmy zatem nad wybrzeże zimnego oceanu, pijąc po drodze mote i jedząc pastel de choclo.
Na szczęście zatrzymaliśmy się niedaleko miasta, ponieważ Valparaiso nie jest przyjazne rowerzystom. Jest dużo schodów, stromych podjazdów i nierównych powierzchni, a wąskie uliczki uniemożliwiają poruszanie się po mieście pełnym turystów.
Miasto trochę przekoloryzowane w internetowych grafikach, bo w rzeczywistości wygląda trochę szaro i jak w przedszkolu ... ale tak czy inaczej , bawiliśmy się dobrze m.in. na latynoskiej dyskotece tańcząc salsę (nie tańczyliśmy w sosie;) lub udając ;) Piliśmy pisco tańcząc disco :) (sfermentowane winogrona poddane destylacjii)
W międzyczasie jedliśmy pysznie przygotowane owoce morza:
machas a la parmesana,cevicheoraz pyszna rybkę reineta.
Palce lizać !!! Strona z przepisami pojawi się wkrótce! :) Valparaiso jest stworzone do imprez, tak jak u nas Mielno, ale jest troszeczkę ładniejsze. Mieszka w nim wielu artystów, czy pijaków :) co widać na murach miasta. Ogółem, była to fajna odskocznia od ciężkiego fit bike życia ;) Troszeczkę się spłukaliśmy, ale warto było :D